Zapraszam!

A więc tak. Zapraszam wszystkich na mój nowy blog http://mojezjawy.blogspot.com/ na razie dodam wpisy z tego blog, większość będzie jednak zmieniona, niektóre nie. Jeszcze nie zdecydowałam które 🙂 Zapraszam serdecznie 🙂

Zmiany!

Chciałam powiadomić o nieoczekiwanej zmianie. Mój blog na wordpress.com  zostanie zlikwidowany, lecz jestem właśnie w trakcie tworzenia nowego. Na dniach prześlę do niego link. Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli ;*

Harley [3]

Obrazek

 

  Ciepły, lekki wiatr muskał szczupłą twarz młodej brunetki. Powili spacerowała starymi ulicami miasta. Jej obcasy delikatnie stukały o brukowaną nawierzchnię. Szła w kierunku starszej części miasta. Bała się momentu w którym będzie musiała tam wrócić. Serce uderzało jej o żebra, tak że czuła słaby ból w klace piersiowej. Rozglądała się przypominając sobie każdy fragment starej dzielnicy. Wspomnienia sprawiały, że przyspieszyła kroku, by szybciej uciec z tej części miasta. Kiedy stanęła przed olbrzymią bramą starego cmentarza nerwowo przełknęła ślinę. Stalowa klamka zazgrzytała gdy drobna dłoń naparła na nią. Harley rozejrzała się po okazałych grobowcach. Powolnym krokiem ruszyła w stronę czwartej alejki.

   Stanęła przed jednym z grobów i przyjrzała się postaci widniejącej na zdjęciu:

-Kim on jest? – spytał mężczyzna stojący za nią.

-Śledziłeś mnie? – spytała zmienionym głosem. – Po co? – przyjrzała się twarzy Simona, wydało jej się, że chłopak jest bledszy i może trochę szczuplejszy. A jego oczy jakby straciły swój blask, a przecież nie widziała go tylko tydzień. – Gdzie byłeś?

-Nie śledziłem cię. – powiedział, a na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmiech. – Tam – wskazał północną część cmentarza. – jest grobowiec mojej rodziny. Zauważyłem cię i po prostu podszedłem.

-Och. Przepraszam. – wyszeptała odwracając się od niego.

-Słodka jesteś. – wymruczał obejmując ją, od tyłu, w pasie. – Tęskniłaś? – spytał odgarniając z jej ucha kilka brązowych kosmyków.

-Chciałbyś. – prychnęła czując, że zaczyna się rumienić.

-A wiesz czego teraz chcę? – spytał retorycznie i pociągnął ją za sobą w stronę samochodu. Nie oponowała, chciała by ponownie nią zawładnął, chciała znów czuć się bezbronna w jego silnych ramionach. – Proszę. – rzekł otwierając drzwi przed Harley. Uśmiechnęła się do niego i wsiadła do czarnego auta.

   Kiedy otworzyła drzwi, ujrzała przed sobą domu Simona. Udała się w kierunku dębowych drzwi, by po chwili stanąć na panelach w salonie. Rozejrzała się po beżowych ścianach, przyglądała się skórzanym meblom i dziwnym obrazom wiszącym na ścianach. Podeszła do komody i spojrzała na zdjęcie na którym zobaczyła małego chłopca, mógł mieć jedenaście lat, na rękach trzymał kilkumiesięczne dziecko, na jego ustach gościł szeroki uśmiech:

-Podoba ci się? – spytał Simon. Odwróciła się i ujrzała jak zdjął z siebie kurtkę, złożył ją w pół i położył na fotelu. Po czym usiadł na oparciu skórzanego mebla.

-Kto to jest? – zapytała podchodząc do czarnowłosego. Spojrzał na zdjęcie i delikatnie uniósł lewą brew, jakby chcąc dać brunetce znać, że teraz nie miał ochoty rozgrzebywać przeszłości.

-Ja i mój starszy brat. – odparł odbierając jej zdjęcie. – Podejdź bliżej. – wymruczał z krzywym uśmiechem. Uczyniła to co jej nakazał.

   Jego dłonie zawędrowały do najwyżej umiejscowionego guzika jej płaszcza, rozpinając go, by na koniec ściągnąć go z jej ramion i pozwolić swobodnie opaść na podłogę. Stała przed nim, lekko drżąca z narastającego podniecenia:

-Zdejmij koszulę, – polecił jej przy okazji rozpinając jej jeansy. Jej dłonie zawędrowały do guzików jedwabnej koszuli, która podzieliła los płaszcza. Stała teraz przed nim w samej bieliźnie. Nie wiedziała kiedy ściągnął jej spodnie. Jednak nie drgnęła, nie chciała go denerwować. – Grzeczna dziewczynka. – wymruczał i wargami delikatnie musnął jej brzuch. Zachichotała, zawsze była podatna na łaskotanie. – Masz łaskotki? – zaśmiał się głucho i ponownie ucałował jej skórę.

   Odsunęła się od niego i zacisnęła dłoń na brzuchu. Zwykły dotyk, lekkie muśnięcie, a ona śmiała się jak głupia. Simon podniósł się z fotela. Stanął przed nią, a jej odebrało chęci do śmiechu. Uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy, zauważyła w nich rozbawienie i coś co mogłaby nazwać pożądanie. Powolnym ruchem ściągnął z siebie koszulkę. Później jego dłonie powędrowały do rozporka. Harley przyglądała się jego ruchom. Simon uśmiechnął się do niej lubieżnie:

-Klęknij. – powiedział, a jego ręka powędrowała do jej twarzy, by później przez szyję dostać się do nasady jej włosów.

-Że jak?! – krzyknęła zła. Ścisnął jej gęste włosy, sprawiając jej tym ból. – Boli! Puszczaj! Jesteś pojebany! – krzyczała próbując się mu wyrwać.

-Mała, jeśli będziesz nieposłuszna, to będzie boleć. Więc radzę, bądź grzeczna. – powiedział spokojnie, zmuszając ją przy tym by uklękła.

   Poddała się mu, sama była już podniecona. Złapała za szufladki w jego spodniach i pociągnęła w dół, sprawiając, że chłopak stał przed nią już tylko w samych bokserkach. Które, aż za dobrze uwydatniały jego podniecenie. Kiedy już pozbyła się ostatniego materiału, złapała jego męskość w swoje drobne dłonie. Delikatnie wodziła językiem po całej długości, robiła to niepewnie. Jednak po jego minie stwierdziła, że nawet dobrze jej to szło. Zaczęła rytmicznie ruszać głową, pozbywając się powszedniej nieśmiałości:

-Dość. – wysapał ociągając jej głowę od swojego krocza. – Rozbieraj się. – rzucił krótko.

   Szybko pozbyła się bielizny, nie chciała dużej czekać. Zimny dreszcz przeszedł przez jej ciało, sprawiając, że zbierało się w niej pragnienie jego dotyku. Zbliżyła się do niego, chcąc choć przez chwilę poczuć bliskość jego ciała:

-Oprzyj tu dłonie. – wymruczał i wskazał na oparcie fotela. Posłusznie wykonała to polecenie. Odwróciła głowę, by móc mu się przyjrzeć. Stał za nią i z łobuzerskim uśmiechem przyglądał się jej twarzy. Jego dłoń wylądowała na jej łechtaczce. Jęknęła cicho gdy zanurzył palec w jej wilgotnym wnętrzu. Była tak blisko spełnienia, że ledwie poczuła jak jego palec zastępuje coś większego, grubszego. Od początku szybko poruszał biodrami, a Harley z każdym jego pchnięciem coraz głośniej pojękiwała. Złapał ją mocno za gardło. –Cichutko. – szepnął prosto do jej ucha, po czym je przygryzł. Syknęła z bólu, po chwili nieprzyjemne uczucie zastąpiło wciąż rosnące pożądanie. Przyjemne ciepło rozeszło się po całym ciele brunetki sprawiając, że już dłużej nie mogła zatrzymywać w sobie krzyku. Simon nie chciał jej już uciszać i wsłuchał się jej błagania.

-Nie przestawaj, proszę. – wyjęczała mocno wbijając paznokcie w fotel. Simon złapał swoją kochankę za biodra i przyspieszył ruchy , nachylił się nad jej barkiem i ukąsił. Nadmiar emocji sprawił, że Simon doszedł pierwszy. Harley odchyliła głowę do tyłu i podążyła za czarnowłosym wprost na szczyt. Dziewczyna oddychała ciężko, powoli powracając na ziemię. Po uspokojeniu nerwów, szybko ubrała się i podeszła do lustra. Śladu na szyi nie było widać, zaś mocno czerwony ślad na barku był widoczny przez delikatny materiał koszuli. – O matko. – wyszeptała i przygryzła wargę zastanawiając się jak ukryje to przed swoją współlokatorkę. Kiedy ujrzała, w lustrze, stojącego za sobą Simona szybko odwróciła się do niego i wskazała na ślad po ugryzieniu. – Coś ty zrobił? Jak ja to ukryję przed Noemi? Co? – krzyczała wpatrując się prosto w jego krnąbrne oczy.

-Kotku, nie jesteś głupia, wymyślisz coś. – powiedział z szerokim uśmiechem, po czym delikatnie musnął jej wargi. – A teraz chodź.

Kiedyś znów będziesz moja [1]

” have never be able to say goodbye
to those I love. So this is not goodbye.
Until another time…until another place.”

[I remember you- Fazio Joe]

 

Obrazek

   Zatrzasnęła drzwi od ogrodu z siłą o którą nie podejrzewałam sama siebie. Podeszła do okna mieszczącego się nad zlewem i przyglądała się postaci stojącej w ogrodzie. Z pod wpółprzymkniętych powiek obserwowała każdy ruch blondyna. Nienawidziła tej jego pewności siebie i wrodzonego uroku. Wciągnęła głośnio powietrze i policzyła do dziesięciu:

-Cześć Łucja, jak w szkole? – usłyszała męski głos, otworzyła oczy i przyjrzała się ojcu.

   Mężczyzna spoglądał na córkę, która palcami wybiła rytm jednego ze znanych utworów Bacha. Podniosła wzrok na ojca, wciąż rytmicznie uderzając o gładki blat:

-Dobrze. – odparła i uśmiechnęła się szeroko. –Zawieziesz mnie dzisiaj na basen? – zwinnie zmieniła temat.

-Tak, oczywiście. – odpowiedział radośnie. – Tylko wykonam kilka telefonów, dobrze?

-Jasne, niema problemu. – rzekła i spojrzała na widok za oknem. Zamarła gdy zauważyła blond czuprynę zbliżającą się do drzwi. – Kurde. – wyszeptała i wybiegła z kuchni.

   Przebiegła przez jadalnie do salonu i ukryła się za obszerną sofą. Siedziała tam z nadzieją, że chłopak jej nie znajdzie:

-Łucja, co ty wyprawiasz? – spytał widocznie rozbawiony.

-Siedzę… co nie widać? – odparła odwracając od niego twarz. Uklęknął naprzeciw niej i złapał ją za podbródek.

-Ej… co jest? – spytał zmuszając, by na niego spojrzała. Jej duże zielone oczy spoglądały na niego z widoczna goryczą.

-Nic. – odrzekła spuszczając głowę. –Nie twój problem.

-Jesteś na mnie zła? – spytał łagodnie i ponowie uniósł jej podbródek.

-Brawo za spostrzegawczość. – odparła ironicznie, ze sztucznym uśmiechem.

-Łucja, jesteś zła. Dobrze. – odrzekł. Kciukiem delikatnie wodził po jej policzku. – Ale powiedz mi czemu? Dlaczego taka jesteś?

-Dlaczego?! – krzyknęła rozzłoszczona i strąciła jego rękę z twarzy. – Odejdź zanim zrobię ci krzywdę. –hardo podniosła podbródek.

-Tęskniłem, wiesz? Tęskniłem, za tobą. Wiem, że głupio zachowałem się nie mówiąc ci o niczym. Ale nie potrafiłbym ci wytłumaczyć… Musiałem… Po prostu musiałem odejść. – wyznał z niewesołym uśmiechem.

-I ja mam w to uwierzyć? Nigdy w życiu nie musiałeś nic… A teraz nagle od tak – pstryknęła palcami – musiałeś wyjechać? Wiesz jak się czułam? – powiedziała podnosząc się z podłogi.

-Łucja przepraszam… nie wiem co mam powiedzieć. – wydukał spoglądając jej prosto w twarz. – Łucja, błagam, spójrz na mnie. – powiedział kiedy odwróciła wzrok. –Łucja, proszę wybacz mi, ja naprawdę musiałem wyjechać.

-Wiesz co? – odparła przygryzając dolną wargę, tym samym dusząc w sobie wszystkie niechciane emocje. – Mam dość! Odejdź i nigdy więcej nie pojawiaj się w moim życiu! – powiedziała pokazując palcem drzwi.

-Dobrze. – powiedział i udał się w kierunku drzwi. – I jeszcze raz przepraszam.

ROZDZIAŁ 1 – CZASEM NAWET MARZENIA TRACĄ SWOJĄ WARTOŚĆ

   Wiosenny wiat delikatnie muskał jej szczupłą twarz. Otworzyła oczy i jeszcze raz zamrugała. Spojrzała na zegarek, była czwarta rano, słońce wychodziło dopiero zza horyzontu. Westchnęła i ruszyła w drogę powrotną do domu. Biegnąc nuciła jedną z piosenek, które określała jako te dołujące:

-And I’ve got all the symptoms, of a girl with a broken heart.

-Co śpiewasz? – usłyszała męski głos niedaleko siebie.

-Co tu robisz? – spytała jadowicie, nie przerywając biegu. – Miałeś się ode mnie odczepić? Czyż nie?

-Łucja, przestań! – rzekł blondyn ruszając za dziewczyną. Chwycił ją za ramię i przyciągną do siebie. – Dlaczego mi to robisz? – spytał spoglądając w jej twarz, która teraz nabrała gniewnego wyrazu.

-Powiedziałam nie dość dosadnie! Zostaw mnie w spokoju! Nie chcę cię więcej widzieć! – krzyknęła wyrywając się z ucisku jego silnej dłoni.

   Biegła nie oglądając się za siebie, łzy spływały po jej twarzy. Zatrzymała się, końcówką rękawa starła zdradzieckie łzy. Wciągnęła głośno powietrze do płuc, poprawiła swoje czerwone włosy i pobiegła dalej, oczekując, że w ten sposób choć na chwilę zapomni o blondynie. Wbiegła prosto do domu, nie zważając na zdezorientowanego ojca. W chwili kiedy przekroczyła próg swojego pokoju poczuła się słabo, świadomość tego co się wokół niej dzieje zniknęła, a została tylko nieprzenikniona ciemność. Czuła jakby świat zmienił się we wszech ogarniający ją mrok. Czuła jak jej głowa staje się coraz lżejsza, a ona sama staje się tylko zbiorem kilkunastu atomów. Padła na ziemię, a odgłos uderzenia rozszedł się po całym domu.

   Ocknęła się dopiero w szpitalu, podłączona do kilku urządzeń, których nazw nie chciała poznać. Głowa wciąż ją bolała, a obraz nadal był niewyraźny. Uniosła się na łokciach, by sprawdzić czy jej ojciec jest w pomieszczeniu:

-Tato? – spytała zauważając wciąż zamglonym wzrokiem zarys ludzkiej sylwetki.

-Łucjo! Nie wstawaj! – powiedział spokojnie i podszedł do córki. Dłonią delikatnie pogładził jej blady policzek. – Zrobisz sobie jeszcze krzywdę. – jego zielone oczy pełne były trosk i dziwnej goryczy.

-Co się ze mną stało? – jej szept był niewyraźny, mężczyzna z ruchu jej warg wyczytał co mówi do niego córka.

-Zemdlałaś. Za jakiś czas będę wiedział już wszystko. – powiedział spokojnie, akcentując każde wypowiedziane słowo. Wciągnął powietrzem, jego wzrok powędrował na twarz córki. Teraz wydała mu się aż na zbyt podobna do matki.

   Była blada i umierająca, zadrżał na myśl, że i ją mógłby utracić w tak okrutnych okolicznościach. Strach paraliżował jego ciało. Nie zniósłby kolejnej fali bólu, nie podniósłby się po kolejnej utracie. Nie dałby rady, to przeciążyłoby jego umysł i ciało, oraz zabrało ochotę na kolejne dni samotnej egzystencji. Do jego zielonych oczu nie chciały napłynąć łzy. Sam nie rozumiał dlaczego nie płakał, kochał Łucję ponad wszystko, jednak nie mógł się rozpłakać:

-Boli… – rzekła z przeciągłym jękiem i lewą ręką trzymając się za tył głowy.

-Pójdę po lekarza. – powiedział i szybkim krokiem wyszedł z sali.

   Czuła przeszywający ból kumulujący się u dołu czaszki. Był nie do zniesienia. Paraliżował jej każdy nerw. Ból przeniósł się na resztę jej ciała. Bolało ją dosłownie wszystko. Każdą komórką ciała odczuwała ból. Nie umiała sobie z tym poradzić. Krzyczała nerwowo zaciskając dłoń, ból nie ustawał, a jakby nawet przybierał na sile. To co czuła było okropne, straszne i dziwne. Nigdy nic jej nie doskwierało. A teraz? Świat znikł i została sama, bezbronna. Zdana na łaskę własnego ciała, nad którym już dawno utraciła kontrolę.

   Wkoło niej wszystko zawirowało i rozmazało, było mdłe i nieprzyjemne. Jednak zniknął ból, a w zamian pojawiło się uczucie zapomnienia i beztroski. Odpływała w nicość, w stan zapomnienia, euforia wstrząsnęła jej ciałem:

-Tato! – próbowała krzyczeć, ale z jej gardła wydostał się tylko cichy szept. – Tato!

   Mężczyzna przyprowadził za sobą, do sali lekarza. Brunet w białym kilcie spojrzał na dziewczynę, wyglądała na nieprzytomną:

-Co się stało? – spytał lekarz sprawdzając tętno dziewczyny.

-Złapała się za tył głowy i powiedziała, że boli ją. – rzekł rozdygotany mężczyzna.

-Nic więcej. – powiedział brunet z zaciekawioną miną – Naprawdę? – niedowierzał słowom mężczyzny.

-Tak, na pewno. A co jej jest? – jego głos był urywany, jego serce biło o wiele za szybo.

-Jest w śpiączce, ale nie wiem jak to możliwe. 

Kalejdoskop uczuć [1] – kontynuacja „Tak będzie lepiej”

Obrazek

   Myślę, że kiedy wszystko pomiędzy nami rozpada się, umyka przez palce. To coraz bardziej się do siebie zbliżamy, mimo że wyda ci się to dziwne, to tak się dzieje. Kiedy odeszłam, czułam, że jakaś cząstka mnie została tam, za oceanem. Jakaś cząstka mnie została na osobnym kontynencie pilnując mojego serca które zostawiłam przy tobie. Dlatego czuję, że kocham cię jeszcze bardziej niż na początku. Bardziej niż w chwili w której po raz pierwszy ujrzałam twoją twarz. Mocniej niż w dniu w którym wyznałam ci miłość. Czas, który spędziliśmy daleko od siebie pomógł mi zrozumieć, że nikogo innego w życiu nie jestem w stanie pokochać. Wolność, którą zostałam obdarowana, upewniła mnie w przekonaniu, że jestem tylko twoja. I że zawsze będę. Mimo, że kocham wcześniej to nigdy te uczucie nie było bliskie mojej duszy. Wypełniało serce i naczynia krwionośne, sprawiając, że szybciej biło mi serce. Nigdy jednak nie sprawiło, że to moja dusza, a nie serce, pragnie tej miłości. Tęsknota sprawiła, że każdym fragmentem mojego ciała czułam, jakbyś był blisko mnie. Na tyle blisko bym czuła twój zapach i na tyle daleko bym widziała, że to tylko mój własny umysł płata mi figle. Moja miłość do ciebie każdego dnia, staje się trwalsza i silniejsza. Ja sama staję się silniejsza. Jednak kiedy wracam do ciebie wiem, że będzie trudniej, nie dlatego, że byłeś daleko, ale przeze mnie, bo sama nie jestem w stanie odszukać miłości ukrytej na dna twojego zakurzonego serca…

1.”Błagam nie odbieraj mi resztek duszy”

   Stała na drugim końcu świata daleko od matki i ojca, jednak ona nie czuła się samotna. Widziała przecież, że za kilka minut zobaczy mężczyznę, któremu oddała to co dla niej było najcenniejsze, oddała mu swoje serce. Krew szybciej płynęła w jej żyłach na myśl o nim. Czy się zmienił? – nie wiedziała tego, nie widziała go ponad rok. Video kamera częściowo zaspokajała potrzebę oglądania tej drugiej połówki. Myśl o chłopaku sprawiła, że zupełnie straciła kontakt z otoczeniem i nie zauważyła stojącego na wprost niej Tylera. Był taki sam jak rok temu, tak samo się uśmiechał, jego oczy wciąż były pełne tego samego żaru:

-O kim myślisz? – wyszeptał wprost do jej ucha. Spojrzała na niego swoimi dużymi, błękitnymi oczami.

-Tyler! – powiedziała jakby nie dowierzając, że chłopak stojący przed nią jest jej mężem. – Tęskniłam, nie wiesz nawet jak bardzo tęskniłam.

-Już dobrze. – rzekł przyciągając ją do siebie i zamykając w objęciach. – Wracajmy do domu. – wyszeptał do jej ucha i wypuścił ją z objęć.

   Ulice miasta wciąż były takie same, wąskie i szare. To miejsce zawsze będzie takie same, pomyślała. Za szybą samochodu znajdowało się miejsce które jeszcze trzy lata temu nie nazwałaby domem. A teraz? Pasowało aż nazbyt idealnie. Uśmiechnęła się rozpoznając mieszkanie Tylera. Gdy tylko chłopak zatrzymał samochód, Lidia, szybko wyskoczyła z niego i pobiegła w kierunku drzwi, które na jej nieszczęście były zamknięte:

-Spokojnie. – wybąkał Tyler przybliżając się do jej. Poczuła zapach jego skóry, pachniał tak samo jak rok temu. Uśmiechnęła się pod nosem, „a więc tak jest w raju?”.

   Kiedy frontowe drzwi otworzyły się, Lidia wbiegła do domu szybciej niż mogłaby to uczynić każda inna kobieta. Stanęła w salonie i przyglądała się wszystkim rzeczom, jak dziecko które ogląda swoje prezenty na gwiazdkę:

-Tyler. – powiedziała odwracając się do bruneta. Stał tuż za nią, więc gdy się odwróciła, ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Spojrzała w ciemne oczy chłopaka, były takie piękne, a teraz świeciły jakimś groźnym i nieprzeniknionym blaskiem. Nachylił się do niej i delikatnie ucałował. Jego usta niebyły nachalnie, całował ją powoli, melancholijnie, przypominając sobie dokładny kształt jej ust.

   To ona pogłębiła pocałunek, łaknęła jego pieszczot. Jak jakaś małolata chciała, by pieścił jej ciało, by sprawił, że odleci daleko w stan zapomnienia. Zarzuciła mu ręce na szyję, jednocześnie dociskając się całym ciałem do niego. Nie usłyszeli nawet jak do ich mieszkania wkroczyła rudowłosa. Dziewczyna stanęła w przedpokoju i ściągnęła płaszcz. W domu było cicho, postanowiła sprawdzić czy ktoś w nim w ogóle jest:

-Lidia! Tyler! – krzyknęła niepewnie wchodząc do dużego pokoju. – Jesteście?

-Tak. – odpowiedziała Lidia odsuwając się od Tylera. – Wróciłam. – rzekła, po czym ujrzała swoją przyjaciółkę. Od razu rzuciły się sobie w ramiona, nie zważając na ironiczny uśmieszek bruneta. W jednym ucisku pragnęły nadrobić cały rok.

-Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi tu było nudno bez ciebie. – powiedziała Alex robiąc smutną minę, którą po chwili zastąpił szczery uśmiech.

-Ja też tęskniłam. – wyszeptała kiedy ponownie rzuciła się w ramiona przyjaciółki.

   Alex zaśmiała się perliście po czym westchnęła i wyślizgnęła się z objęć Lidii. Przyjrzała się jej dokładnie. Była blada, chuda i ewidentnie wymęczona ciężką pracą. Dużo czasu minie zanim ta dziewczyna z przed roku wróci do niej, zanim znów będą mogły naprawdę zaszaleć. Alex westchnęła ponownie, mała dziewczynka z problemami dorosłej kobiety. Rudowłosej zrobił się żal przyjaciółki. Cierpiała przecież za nic.

   Wszystkie myśli zniknęły kiedy czarnowłosa odsunęła się od niej:

-I jak tam było? – spytała siadając na najbliższym fotelu, otrzepując go wcześniej. Lidia uśmiechnęła się po nosem i usiadła naprzeciw przyjaciółki.

-Nawet nie warto głosu tracić. – rzekła spoglądając prosto w różnokolorowe tęczówki przyjaciółki. Wydało jej się, że wyraz oczu rudowłosej jest jeszcze bardziej egzotyczny niż w dzień kiedy się poznały. – Ojciec darł się niemal codziennie, mama kłóciła się z nim, by po chwili zasłabnąć. Gdyby nie te kłótnie, byłabym o wiele wcześniej. – wyznała z żalem w głosie.

-Ale chociaż lepiej się czuje? – spytała Alex poprawiając spódniczkę, tak by ponownie sięgała za kolana.

-Można tak powiedzieć. Kiedy ojciec wyjechał w delegację, mama od razu lepiej się poczuła, wykorzystałam sytuację i wróciłam tutaj.

-Dobrze zrobiłaś. – wybąkała Alex uśmiechając się złośliwie.

-Bezczelna jesteś! – wzburzyła się Lidia. Jednak po chwili zaśmiała się głośno, obserwując zawiedzioną minę przyjaciółki.

-Brakowało mi ciebie, po prostu brakowało mi tych twoich min, śmiechu i rudych kłaków. – zachichotała zakrywając usta.

-No naprawdę miło to usłyszeć. – rzekła ironicznie i skrzyżowała ręce na piersi w ramach protestu.   

-Oj niezłość się na mnie! Nawet sobie tego nie wyobrażasz, jak komuś może ciebie brakować! – powiedziała całkiem poważnie. –Naprawdę! Uwierz mi!

-Uznajmy, że ci wierzę. – odparła Alex. – Ale… Tylko dzisiaj. – zaznaczyła, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

-To dobrze, to dobrze. – westchnęła Lidia.

Previous Older Entries